Jak znaleźć pomysł na siebie ? – wywiad z Magdaleną Jakubiec-Cichańską

 Jak pisze o sobie uprawiała wiele zawodów i zdobywała różne doświadczenia. Doznała poważnych kryzysów w życiu zawodowym i prywatnym. Wyszła jednak z nich zwycięsko. Jest na emeryturze, maluje, tworzy, prowadzi bloga oraz instagram Perły w wielkim mieście”. Przeszła długą drogę wielokrotnie przebranżawiając się i szukając w tym siebie. Nie sposób nie zauważyć Jej w tłumie. Kolorowe włosy, barwne stylizacje. Ten unikatowy styl rzuca się w oczy. Polska Iris Apfel? Nie. Po prostu Magdalena Jakubiec-Cichańska. Nie do podrobienia. Opowie o swojej drodze zawodowej, wyborach i życiu. Dając nadzieje, że wszystko czego potrzebujesz by osiągnąć sukces masz w…sobie.  


Dagmara Kęcka – Dookoła Pracy: Barwna dosłownie i w przenośni. Z przyjemnością się na Ciebie patrzy, ale oprócz przykuwającego wzrok wizerunku, ja przede wszystkim czuję dobrą energię. Mam wrażenie jakby wychodziła z Twojego wnętrza. Skąd ona się bierze?

Magdalena Jakubiec-Cichańska: Dobra energia jak ją nazywasz po prostu bierze się z akceptacji swojego miejsca i siebie. Przez wiele lat tego nie czułam, miałam takie wrażenie, że nie jestem w swojej bajce. Nie było mi dobrze ze sobą, nie umiałam znaleźć swojego miejsca. Nie wiedziałam czego chcę, co lubię. I to rzeczywiście trwało długo. Pracowałam w wielu miejscach, kilkakrotnie zmieniałam pracę i zawsze wynikało to z tego, że szukałam siebie. Jestem historykiem sztuki z wykształcenia, przez krótki czas po studiach pracowałam jako nauczyciel. Bardzo szybko jednak doszłam do wniosku, że praca nauczyciela to nie moja bajka i zrezygnowałam. Potem pracowałam w telewizji, w redakcji zajmującej się badaniami opinii publicznej. Część jej aspektów mi odpowiadała, jednak jest to głównie praca dla socjologa, a nie dla kogoś takiego jak ja. Przyznam szczerze, że po studiach nie do końca wiedziałam co chciałabym robić. Historia sztuki oczywiście mnie interesowała, ale kompletnie nie miałam wyobrażenia co potem chciałabym robić.

D.K.: Jak się zatem szuka siebie, jak prowokuje się siebie do odnalezienia swojego miejsca?

M.J.-C.: Próbuje się. To niestety, czasami długa droga. Natomiast odbywa się metodą prób i błędów. Ja po prostu szukałam dla siebie miejsca i to, że zmieniałam pracę wynikało z faktu, że po pewnym czasie stwierdzałam, że ta praca to nie do końca jest to co mnie interesuje, że to mmm…

D.K.: Nie Twoja przestrzeń?

M.J.-C.: Dokładnie tak. Oczywiście bezcenne jest doświadczenie, które zdobywa się pracując w różnych miejscach. Natomiast w pewnym momencie doszłam do wniosku,  że ja nie jestem w stanie pracować na etat. Pracować w godzinach „od do”, siedząc w pracy niezależnie czy mam coś do zrobienia czy nie. Wykonując zadania, których „nie czuję”. W momencie kiedy dojrzałam do tego, zostawiłam pracę na etat. I postanowiłam założyć własną firmę, bowiem dopiero własna firma dawała mi wolność i przestrzeń do tego by realizować swoje pomysły, swoją kreatywność i aby nie było już takich sytuacji, że ktoś coś mi narzuca.  Miałam firmę, która organizowała pokazy mody, wystawy, wernisaże, imprezy artystyczne i tego typu rzeczy. I większość scenariuszy czy pomysłów na te przedsięwzięcia wychodziło ode mnie. Ode mnie lub od mojej wspólniczki, bo było nas dwie. Od początku do końca, od pomysłu do realizacji, wszystko było w naszej gestii. I to mi dawało swobodę i poczucie, że ja rządze swoim własnym życiem. Właśnie wtedy zaczęłam się realizować. To był jeden z najlepszych okresów w moim życiu.

D.K.: Chcesz powiedzieć, że to spełnienie w pracy jest dla Ciebie kluczowe byś mogła rozwinąć skrzydła?

M.J.-C.: Tak, ja w ogóle mam ciężki charakter, śmieję się, że ciężki to znaczy trudny, dlatego, że nie umiem robić rzeczy, do których nie jestem przekonana.

D.K.: Czyli nie potrafisz udawać?

M.J.-C.: Tak, nie potrafię udawać, nie potrafię się w pełni zaangażować w coś w co nie mam wiary, do czego nie mam przekonania, że to jest moje, że to jest fajne, że jest ok. To jest bardzo trudne, bo jak pracuje się u kogoś to masz zadanie do wykonania, pracę, którą ktoś Ci zlecił. Ja miałam wielką potrzebę wolności i swobody i tego żebym to ja decydowała co robię.

D.K.: Kryzysy Cię nie omijały i w życiu prywatnym i życiu zawodowym. Jak z takich sytuacji wyjść zwycięsko? Wiele osób tak to przygniata, że odbiera im to moc sprawczą. Doprowadzając do tego, że totalnie się wycofują.

M.J.-C.: Nie, kryzysy mnie nie omijały. Powiem uczciwie, to też nie jest tak, że ja zawsze byłam taka kolorowa i wiedziałam czego chcę i tylko sobie próbowałam, a może to a może tamto.

D.K.: Czyżbyś dawała nadzieję, że jeżeli ktoś nie osiągnął tego stanu to może to wypracować?

M.J.-C.: Absolutnie tak! Nie należy się bać, może to zabrzmi banalnie, że należy słuchać siebie, ale coś w tym jest. Ja też się przekonałam, że do momentu kiedy słucham opinii innych osób na swój temat i na temat swoich wyborów to nigdy nie będę w stanie podjąć z przekonaniem jakiejś decyzji. Każda decyzja, każda zmiana, wybór musi wychodzić „ze mnie”, z mojego środka, z przekonania, że to jest moje i to jest dla mnie dobre. Kiedyś powiedziałam takie słowa akurat a’propos wizerunku, ale ma to zastosowanie uniwersalne. Nie należy się przeglądać „w cudzych oczach” tylko we własnym lustrze. Bo we własnym lustrze widzisz siebie i potrafisz powiedzieć czy Ci się to podoba, czy to akceptujesz. To nie dotyczy tylko wyglądu, to dotyczy również naszego wnętrza. Natomiast jeśli przeglądasz się w cudzych oczach i cały czas jak radar wyłapujesz komunikaty „wiesz co, nie powinnaś tego robić, ta praca nie jest dla ciebie, nie sprawdzisz się tu” zatem dopuszczasz tylko opinie z zewnątrz i są dla ciebie kluczowe, a nie robisz tego co czujesz to nigdy w życiu nie znajdziesz właściwej drogi. Nie ma takiej szansy. Bo to są głosy z różnych punktów widzenia, bardzo często sprzeczne.

D.K.: Można się pogubić.

M.J.-C.: Tak, dokładnie. I słynne pytanie co byś zrobiła na moim miejscu? Ja zawsze odpowiadam, że nie jestem w stanie odpowiedzieć co zrobiłabym na twoim miejscu. Bo ja mogę na twoim miejscu znaleźć się na zasadzie jakiejś przestrzeni, ale ja nie jestem tobą. Ja siedząc na twoim krześle zachowam się inaczej niż ty na tym krześle. Każdy z nas jest inny i rzecz polega na tym by w sobie odnaleźć tą siłę i samemu zdecydować. Gdy miałam 40 lat rozwiodłam się i zostałam sama z dwójką dzieci. Dwa lata później zamknęłam firmę. Tą wymarzoną, którą prowadziłam od lat, którą kochałam i w niej się realizowałam. Stanęłam wtedy u progu decyzji: co dalej? Co dalej robić? Czy zakładać kolejną firmę, czy pracować u kogoś w firmie o podobnym profilu, a może się przebranżowić? Takie pytania zadawałam sobie wielokrotnie i podejmowałam różne próby. I tak znów szukałam siebie. I właściwie od kilku ostatnich lat kieruję się ku projektom artystycznym. I przekonałam się, że potrafię to robić. Zawsze mi się wydawało, że mam dwie lewe ręce. Wiele osób mi mówiło, że Ty to ukończyłaś historię sztuki i zapewne świetnie malujesz. To bzdura. Historia sztuki to teoria i nie ma z tym nic wspólnego. To nie ASP. Ja sama miałam też takie przekonanie, że ja nie umiem. Właściwie nie wiem skąd się ono wzięło, mam wrażenie, że sobie to wmówiłam.

D.K.: Ja mam bardzo podobnie. Gdy obiorę taki tok myślenia to tak mnie to blokuje, że całkowicie odcina mnie od aktywności. Nie próbuję nawet. I dopiero walcząc ze sobą i „nęcąc” do tej aktywności na drodze zdroworozsądkowej zaczynam coś ku temu robić.

M.J.-C.: Tak, dokładnie. Bo dopóki nie spróbujesz to nie się przekonasz czy umiesz czy nie. Natomiast takie przekonania, które ktoś nam wmawia słowami- ”nie, no daj sobie spokój, nie próbuj, nie poradzisz sobie, nie nadajesz się”, czasami wynosimy z domu, czasami słyszymy od znajomych, męża albo nawet sami sobie wmawiamy. Mamy tak mało wiary w siebie, że często marzymy latami, że coś by się zrobiło, ale nie, nie, nie, na pewno nie umiem. Nawet nie spróbuję! I tu jest ten moment przełomowy. Tak u mnie było gdy porządkowałam starą biżuterię. Postanowiłam ją przerobić, doszkalałam się i zaczęłam tworzyć. I te moje projekty się spodobały. Były targi, jedne, drugie trzecie gdzie się pokazałam. To wszystko rozbudziło moją kreatywność i zburzyło przekonanie „nie umiem”.

D.K. Piszesz na swoim blogu, że kręci Cię życie. Wydaje mi się, że wiele osób zapomniało, że to podstawa sukcesu by kręciło Cię to co robisz, żeby ten entuzjazm było widać. Myślisz, że to postawa wrodzona czy można to wypracować?

M.J.-C.: Myślę, że są osoby, które tak mają po prostu, tą radość z życia, cokolwiek się nie wydarzy takie będą. Ja chyba do nich nie należę. Ja przeszłam różne sytuacje i takie kiedy siedziałam w domu, więcej płakałam niż wychodziłam, ubierałam się na czarno, było mi źle, smutno i generalnie „nic nie umiem, nic mi nie wyjdzie i do niczego się nie nadaję”. Natomiast ja się zmiany tej postawy pomału nauczyłam. Dużo czytałam, zmieniałam tory myślenia, pracowałam nad sobą. Stopniowo, małymi krokami.

D.K.: A skąd wziął się u Ciebie ten kolor? Czy ten kolor Cię definiuje czy Ty definiujesz kolor? To czy to jakaś wzajemna zależność?

M.J.-C.: On wyszedł ze mnie, to taki przejaw wewnętrznego buntu przeciwko  szarzyźnie i smutkowi. To nie jest wizerunek na pokaz. Mogę inspirować się jakimiś postaciami, ale to jest tak jak ze sztuką, oglądasz różne dzieła, ale jeśli nie poczujesz, że coś jest „twoje” to przejdziesz obok tego obojętnie, nie zatrzymasz się. Kolor to część mnie. U mnie to jest spójne. Na moim Instagramie perlywwielkimmiescie publikuję zdjęcia i wystylizowane i w  domowych odsłonach. Pokazuję swoje obrazy, biżuterię. Każda z tych twarzy to jestem ja. Akceptuję je wszystkie. To daje mi spokój. Nie muszę już siebie kreować.

D.K. Przyznam, że przemawia to do mnie. Czuję od Ciebie autentyczność. Wyjątkowa i w tym prawdziwa. Tym bardziej dziękuję Ci bardzo za inspirującą rozmowę.

M.J.-C. I ja bardzo dziękuję.